Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z CrossFitem?
Na początku 2013 roku. Skończyłam trenować kajaki. Miałam wtedy 22 lat i przyszedł moment, w którym musiałam podjąć decyzję co dalej. Mimo bardzo dobrych wyników, odmówiono mi stypendium Ministerstwa Sportu i Rekreacji. A nie ukrywam, że było to znaczące wsparcie finansowe. Pracowałam wtedy w Decathlonie, trenowałam dwa razy dziennie, mój organizm był już bardzo wyeksploatowany. Powiedziałam trenerowi, że albo otrzymam określoną kwotę pieniędzy miesięcznie, która pozwoli mi skupić się przede wszystkim na treningach i na regeneracji, albo dajmy sobie z tym spokój. Lata mijają, organizm jest coraz bardziej zniszczony, są wyniki i medale, a pieniędzy nie ma. No i wspólnie doszliśmy do wniosku, że to nie ma sensu.
Zdjęcie: Kamil Timoszuk
Pamiętasz dzień, w którym podjęłaś decyzję, że kończysz z kajakami?
To było po Akademickim Mistrzostwach Świata w Kazaniu i po Mistrzostwach Polski. Mieliśmy taki dwutygodniowy okres roztrenowania. Wtedy przemyślałam wszystko jeszcze raz. Spotkałam się z trenerem i zdecydowałam, że to dalej nie ma sensu i kończymy współpracę.
Trenowałaś już wtedy CrossFit?
Nie. Ja nawet nie wiedziałam, że istnieje coś takiego jak CrossFit.
Czyli rezygnowałaś ze sportu, który uprawiałaś kilkanaście lat i nie wiedziałaś co dalej?
Tak. Ja po prostu byłam tym zmęczona. Nie miałam już tego zacięcia, nie dawałam z siebie 100% na treningach, na zawodach straciłam ducha walki i rywalizacji. Wypaliłam się.
Całkowicie zrezygnowałaś ze sportu?
Po powrocie do domu chodziłam na siłownię. Koledzy, z którymi trenowałam, na czele z Piotrkiem Głuchowskim, namawiali mnie do startów w sportach sylwetkowych. Pamiętam jednak, że po miesiącu jedzenia ogórków, ryżu, jajek, mięsa i dziwnych ćwiczeń na siłowni, miałam dość. Nie pasowały mi zupełnie tego rodzaju treningi, stoję, napinam się i … nic. Ja chciałam się zmęczyć. Jeszcze ta dieta. Byłam wiecznie zmęczona, ciągle chciało mi się spać. Co z tego, że mnie odchudzili skoro czułam się fatalnie, wypadały mi włosy, łamały mi się paznokcie. Dramat. Na szczęście na tę siłownię chodziła też dziewczyna, która mnie znała i wiedziała czego tak naprawdę potrzebuję. Pewnego dnia namówiła mnie żebyśmy poszły na otwarcie boxa crossfitowego na Mokotowie i na pierwszy trening. Twierdziła, że na pewno mi się spodoba.
Jak wrażenia po pierwszym treningu crossfitowym?
Pamiętam, że podeszłam do tego z dużym dystansem. Wiesz, taka duma sportowca, który trenował naście lat, zdobywał medale na Mistrzostwach Świata i Europy. Pomyślałam sobie co to takiego ten CrossFit. Jeszcze coś tam napisali na tablicy. Co to ma być? Jakieś wskoki na skrzynię, trochę egrometru. Jakiś śmiech…
Jezu jak ja to zrobiłam? W życiu chyba tak się nie zmasakrowałam! Byłam w totalnym szoku, jak zobaczyłam, że nie umiem wskakiwać na 50 cm boxa i że sprawia mi to taką totalną trudność. To był jakiś dramat!
Pierwszy dzień i już wiedziałaś, że to jest to?
Oczywiście! Jak się tam tak zmęczyłam, to już wiedziałam, że to jest dla mnie. Oczywiście na początku popełniłam wiele błędów. Weszłam w CrossFit na maksa. Na przykład, umówmy się, w kajakach nie ćwiczy się nóg, więc mój przysiad był tragicznie słaby. Wniosek? Trzeba było je wzmocnić. Tak je trenowałam, tak masakrowałam, że dostałam zapalenia mięśni czworogłowych.
Rozumiem, że zaczęłaś chodzić codziennie na CrossFit?
Tak, codziennie. Chodziłam na WODy boxowe. Później korzystałam z planów Pawła Czaplickiego, które nie był przystosowane do moich możliwości. Zajeżdżałam się.
Od początku trenowałaś z myślą, że będziesz zawodniczką crossfitową i będziesz brała udział w zawodach?
Tak, od razu. Pamiętam, że po jakimś czasie poszłam do Bartka Macka z prośbą, aby mi pomogli i mnie trenowali, ponieważ chcę się tym zajmować bardzo poważnie i chcę być zawodniczką. Po jakimś czasie, powiedzmy po roku, jak już opanowałam większość technik, zaczęłam trenować razem z Bartkami (Więckowskim i Mackiem). Oni trenowali wtedy wg programu Misfit. Oczywiście nie powiedzieli mi o tym. Przychodziłam do boxa, a trening był już rozpisany na tablicy.
Pamiętasz swoje pierwsze zawody?
Jasne. Poznań. Rodeo. Zdarłam sobie wtedy skórę ze wszystkich paluchów na Rope climbie. Był tam WOD z liną, krew lała się strumieniami po łokciach.
Cały czas trenowałaś przez pryzmat bycia zawodnikiem, a kiedy przyszedł ten moment, że zapragnęłaś zostać trenerem i uczyć innych?
Dosyć niedawno. Wcześniej pracowałam jako trener personalny i prawdę mówiąc miałam kiepskie doświadczenia z tym związane. Wkurzała mnie praca z ludźmi. Ja tego nie chciałam. Ludzie, którzy przychodzili do klubu fitness, w którym wówczas prowadziłam zajęcia, raczej potrzebowali psychologa czy psychiatry, a nie treningu. Oni nie przychodzili do mnie potrenować, tylko się wyżalić. Kiedy wracałam do domu po całym dniu, mówiłam mamie że, jak się tak nasłucham tych wszystkich problemów z jakimi zmagają się moi klienci, to okazuje się, że ja to mam wspaniałe życie i żadnych problemów. Przyszedł jednak taki moment, kiedy już miałam dość. Nie miałam już siły tego wszystkiego słuchać. Zmęczyło mnie to.
To kiedy przyszła ta zmiana? W końcu CrossFit to praca z ludźmi.
Zgadza się. Tylko, że tam relacje między trenerem, a klientem były zupełnie inne. Często ludzie okazywali kompletny brak szacunku. Na przykład byłam umówiona z kimś na trening o 07:00. Ja jestem o 06:50, a on mi dzwoni 6:55, że zaspał i nie przyjedzie. Umówmy się – to nie jest fajne. Ja poświęcam swój czas, energię, myślę jak to zrobić żeby było dobrze, a ktoś po prostu nie przychodzi. Bo zaspał, bo mu się nie chce, a w ogóle to nie przyjedzie przez cały tydzień, bo ma wyjazd, a potem imprezę. To wszystko kłóciło się z moim sportowym podejściem. Albo chcesz pracować i ćwiczyć, albo nie chcesz. Nie potrafiłam chodzić za kimś i prosić go żeby ze mną trenował.
Jak mam to rozumieć? Osoby, które przychodzą na CrossFit to osoby, którym się bardziej chce?
Nie generalizujmy. Mówimy tutaj o moim doświadczeniu. Oprócz grupowych zajęć w boxie, prowadzę też zajęcia indywidulane. Każdej osobie, z którą współpracuję, chce się trenować. Natomiast w sieciówkach, w których pracowałam, często ważniejsze dla ludzi był post na Facebooku, podkreślający status ich posiadania, że ma trenera personalnego, niż same ćwiczenia. Po prostu byłam tym zmęczona. Zrezygnowała z pracy jako trener i wróciłam do pracy w zawodzie.
Ale nie zrezygnowałaś z treningów?
Nie, pracowałam i równocześnie trenowałam CrossFit w GCW.
Ok, ale to była Warszawa, a teraz jesteśmy w Poznaniu. Wtedy byłaś tylko zawodniczką, teraz jesteś też trenerem. Jak do tego doszło?
Z GCW odszedł Paweł Zdunek. W boxie mieli problem ze znalezieniem szybko trenera. Zaoferowałam więc swoją pomoc, że po swoim treningu mogę też poprowadzić treningi grupowe i tak to się zaczęło. Nie ukrywam, że był to ciężki okres. Praca w logistyce, moje treningi i treningi grupowe. Wstawałam o 5:00, a kończyłam dzień o 23:00 lub później. Na szczęście ludzie, którzy przychodzili na zajęcia, dawali tyle pozytywnej energii, że mogłam przeżyć taki dzień. W końcu przyszedł taki moment, że postanowiłam zrezygnować z pracy za biurkiem. Wiedziałam, że to nie jest to co chciałabym robić przez całe życie. Ja się do takiej pracy nie nadaję. To tak jakbyś zamknął mnie w klatce i kazał tam siedzieć. Jeżeli mogę zarobić pieniądze robiąc to co lubię, będąc cały czas aktywna, w kontakcie z ludźmi i w tym co sprawia mi radość, to chcę to robić. Zaczęłam szukać boxa, który dałby mi takie możliwości pracy i rozwoju jakich potrzebuję.
Trochę to trwało, ponieważ moja filozofia postrzegania CrossFitu nie wszystkim odpowiada. Uważam, że CrossFit ma nas usprawniać, a nie nam szkodzić. Są miejsca w Polsce, które tego nie widzą i działają na szkodę wizerunku CrossFitu w Polsce.
Z czego to wynika?
Z braku wiedzy. Uważam, że osoby, które nigdy nie zajmowały się sportem, po skończeniu kursu Level 1, nie będą miały wystarczającej wiedzy i doświadczenia do tego, aby być dobrym trenerem. Zrobienie sobie papierów trenera CrossFit to zdecydowanie za mało.
Wróćmy do wątku sportowego. Twoja determinacja i sportowa zawziętość szybko przyniosły efekty. W 2015 roku byłaś The Fittest Women in Poland, a w 2016 zajęłaś drugie miejsce. Jakie są Twoje mocne strony?
Wszystkie ćwiczenia na górę, m.in.: HSPU, drążek, pressy.
Słabe?
Nie lubię boxów, pistolsów i ciężkich martwych ciągów. Moja poprzednia dyscyplina nie predysponuje do rozwoju mięśni nóg. Robię te wszystkie ćwiczenia, ale nie przepadam za nimi.
Korzystasz z jakiegoś planu treningowego?
Jako zawodniczka cały czas pracuję z Misfit. Próbowałam kilku innych planów, ale nie pasowały mi. Misfit najbardziej mi pasuje. Czasami jednak zmieniam to co jest w treningu, dodaję czy lub coś odejmuję. Na przykład w rozgrzewce zastępuję ćwiczenia, w których czuję się dobrze, ćwiczeniami, w których nie czuję się mocna.
Jak wygląda Twój active rest day?
Biegam lub idę na basen. Jednak szczególnie dużo ostatnio biegam.
A dieta?
Nie do końca znalazłam swój sposób na to jak powinnam jeść, ile i kiedy. Może dlatego, że nie współpracuję z dietetykiem i nie mam żadnego programu żywieniowego. Do tej pory staram się jeść to czego według mnie, potrzebuje mój organizm. Staram się dobierać ilość i jakość jedzenia do stopnia wysiłku jaki mnie czeka.
Rok 2015 – czy to był dla Ciebie dobry okres pod względem sportowym?
Oceniam go całkiem nieźle. Generalnie nie mam czegoś takiego jak konkretne zadowolenie z jakiś zawodów. Jako zawodniczka, czuję się sportowo spełniona. Teraz robię to dla przyjemności .Jadę na zawody po to aby dobrze się bawić i zmierzyć się przede wszystkim sama ze sobą. Już nie muszę jechać na zawody, aby wykręcić super wynik. To czy wygram, czy będę czwarta, nie ma już takiego znaczenia. Nie usiądę w koncie i nie będę płakać. Ja już nazdobywałam się medali i napłakałam się w swoim życiu. Rywalizacja w sensie zdobywania miejsca już mnie nie kręci. Ja chcę dać z siebie 100%. Kończę na 4 miejscu? Jest ok, byli lepsi. Jeżeli gdzieś zrobiłam progres, to jest super.
Pamiętasz zawody z których byłaś bardzo zadowolona?
Zawody z Krotoszynie i Berlin w tym roku. Wynika to pewnie też z tego, że kilka rzeczy poukładało mi się w życiu. Nie jestem już tak bardzo zmęczona. Jadę na zwody bardziej wypoczęta. Nie jestem już wiecznie niedospana, niedojedzona, z worami pod oczami, ledwo żywa po całym tygodniu pracy. Frustrowało mnie to, ponieważ wiedziałam, że przegrywam nie dlatego że mało trenowałam, ale dlatego że byłam zmęczona trybem mojego codziennego życia. Nie byłam w stanie dawać z siebie 100%. Nie miałam świeżości.
Dlaczego dziewczyny mają tak daleko do czołówki?
Nie wiem. Może wynika to z tego, że jest mało dziewczyn, które są fizycznie gotowe do wysiłku na tak wysokim poziomie. Wydaje mi się, że dziewczyny jeszcze nie do końca poważnie traktują trenowanie CrossFitu. Nie ma na razie żadnej dziewczyny, która zadeklarowałaby, tak oficjalnie jak to jest u chłopaków, że poświęca się CrossFitowi i przygotowuje się do Regionalsów. Z mojego doświadczenia uważam, że na tym etapie nie ma sensu poświęcać się karierze zawodnika crossfitowego. Zobacz na chłopaków. Poświęcili bardzo dużo: czas, pieniądze, zdrowie. Szczególnie ten aspekt finansowy jest bardzo istotny, bo oprócz treningu musisz mieć fizjo, dietetyka, pieniądze na wyjazdy za granicę. Bez tego nie da się tego zrobić. Ok, awansujesz na Regionalsy i co? Ja jestem już w taki wieku, że muszę mieć wymierne korzyści. Nie widzę sensu poświęcania swojego zdrowia, w imię wyjazdu na Regionalsy. Wolę pojeździć na mniejsze zawody, powygrywać gotówkę. To jest przynajmniej wymierne. Mam dodatek do pensji.
W najbliższym czasie któraś z polskich dziewczyn może pojawić się na Regionalsach?
Nie i nie wynika to z tego, że my w Polsce jesteśmy takie słabe. To Europa jest taka mocna. Kobiety w Europie to jest top światowego CrossFitu. Ja jestem w szoku widząc co one robią na zwodach. Nie jest to już tylko kwestia siły, ale tego wszystkiego co jeszcze robią: że mają taką wytrzymałość i wydolność, że są tak dobre gimnastycznie. Dla mnie to jest kosmos.
___
Patrycję możecie obserwować na Facebooku: Patrycja Horodyńska – CrossFit Athlete
i na Instagramie: Patrycja Horodyńska
Gregory Wega
Ostatnio zmodyfikowany: 31 lipca, 2024