Gladiator. Paweł Kozak – Top 5 Polskiego CrossFitu.
Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś o CrossFicie?
To był rok 2012. Rebook CrossFit Championship w Krakowie i imprezy Drop box. Reebok jeździł po uczelniach i organizował ogólnodostępne stanowiska do ćwiczeń. W ten sposób zaczął promować CrossFit w Polsce.
To był czas stagnacji w mojej karierze pływaka, w tamtym czasie byłem na 1-2 roku studiów licencjackich. Nie potrafiłem przełożyć swojego treningu na wynik sportowy. A ja miałem większe aspiracje niż bycie tylko Mistrzem Polski, chciałem zostać mistrzem Europy. Problem był jeden, moje ciało fizycznie i fizjologicznie było dużym ograniczeniem w osiąganiu najlepszych wyników na dystansach na których pływałem. Musiałem wykonywać znacznie więcej pracy na treningach niż osoby o lepszych predyspozycjach fizycznych. Z CrossFitem zetknąłem się kiedy wracałem z treningu pływackiego. Na uczelni odbywały się właśnie eliminacje do Reebok Championship, w których każdy mógł wziąć udział. Pamiętam, że moim WOD-em eliminacyjnym i pierwszym Benchmarkiem było DT. Jak mi poszło, to możesz zobaczyć na filmiku na YouTube [hahahah].
Filmik ma niesamowitą wartość szkoleniową i edukacyjna. Teraz po kilku latach CrossFitu, widząc takiego gościa jak ja, który robił DT z takim ciężarem i taką intensywnością, powiedziałbym, aby odłożył ciężar, bo w przeciwnym razie jeżeli będzie tak ćwiczyć to za dwa lata zostanie kaleką. Najgorsze było to, że wydawało mi się że moje standardy są perfekcyjne, tak piękne jakby wyrzeźbił je sam Michał Anioł.
Awansowałeś do finału?
Tak. Dostałem się do główniej imprezy w Krakowie i tam tak naprawdę zetknąłem się z prawdziwym CrossFitem. Zobaczyłem po raz pierwszy ćwiczenia takie jak: DU, Wall Ball shoty czy wiosła. Mimo że to rozwaliło mi psychikę, zakochałem się w tym. Widząc Pawła Czaplickiego i innych w finale jak robią OHS i C2B, to było coś niesamowitego. Chciałem być najlepszy w każdym elemencie.
Rozumiem, że CrossFit pochłonął Cię całkowicie?
Tak. Ja byłem typem zawodnika, który lubił zajazd na treningach, coś co było na pływalni i jest też w CrossFicie. Muszę jednak przyznać, że pływanie jest chyba najcięższym ze sportów patrząc z perspektywy wysiłku i objętości. Do tego dochodzi monotonia treningów i samotność. Wskakujesz do wody i jesteś sam. W CrossFicie jest inaczej, widzisz dookoła innych zawodników, słyszysz kibiców, możesz obrać taktykę.
Wróciłeś do Warszawy po imprezie w Krakowie i co dalej? Treningi z filmików na YouTube?
Właśnie nie. W tedy i teraz uważam, że jest to duży błąd wzorcować się na najlepszych crossfitterach i ich treningach umieszczanych w sieci, szczególnie kiedy jesteś początkującym crossfitterem.
No to jak trenowałeś? Skąd brałeś treningi?
Sam sobie układałem treningi, które miały bardziej charakter treningu motoryczno-funkcjonalnego niż crossfitowego. Podobne treningi robiłem to już wcześniej jako pływak, kiedy przygotowywałem sobie treningi ogólnorozwojowe. Poza tym zaglądałem też na strony zachodnich boxów, gdzie czytałem o ich treningach.
Ale tak naprawdę prawdziwy CrossFit zacząłem w styczniu 2013 roku, kiedy po raz pierwszy pojawiłem się w boxie R99, a już w marcu wziąłem udział w kursie CrossFit Level 1. Wiedziałem, że muszę pojechać na ten kurs, jeżeli chcę się rozwijać w kierunku CrossFitu. Sam kurs to było coś niesamowitego. Mieliśmy rewelacyjny Staff szkoleniowy, zajęcia prowadzili ludzie z pasją i z mega pozytywną energią. Trudno było nie wejść w to co prezentowali.
Poza tym uczestnicy pierwszego kursu w Polsce, to byli ludzie maksymalnie zajawieni CrossFitem. Większość z nich ma swoje boxy, są zawodnikami i trenerami. Byliśmy wtedy drugą falą trenerską w Polskim CrossFicie.
Co się działo po zrobieniu certyfikatu, wróciłeś do R99? Kiedy znalazłeś się w GCW? Jak to się zaczęło?
Jeszcze wtedy trenowałem w R99, nawet wystartowałem w ich barwach, w zawodach Spartan, które wygrałem i pokonując wielu zawodników, którzy zajęli znacznie lepsze miejsca na Reebok Championship. To było dla mnie coś niesamowitego, pojechałem na zawody, nie wiedziałem kompletnie czego mam się spodziewać i wygrałem. Później były kolejne zawody w Poznaniu, i w Bydgoszczy, które też wygrywałem. To był dla mnie sygnał, że powinienem mocno zająć się CrossFitem od strony zawodniczej. Wszędzie jeździłem z chłopakami jako team R99, potem nasze drogi się rozeszły. Zacząłem trenować w Docku u Marcina Fridricha i Pawła Raczyńskiego. To było inne miejsce, z innym klimatem niż w R99, bardzo mi się tam podobało.
A kiedy startowałeś oficjalnie po raz pierwszy w Open?
To jeszcze było jak trenowałem w R99 w 2013 roku, z Bartkiem Lipką i Marcinem Fridrichem. Nie pamiętam, które miejsce wtedy zająłem, ale w 2014 roku byłem już 68 w Europie.
2015 rok to nie był przypadek?
Nie, miałem już za sobą jakąś historię. Jeszcze przed Openami w 2014 roku, zakwalifikowałem się do zawodów Battle of the London, które były przedstawiane jako wydarzenie na miarę Regionals. Startowała tam naprawdę mocna europejska czołówka. Pamiętam, że przegrałem wtedy w workoucie Heavy Grace, z Kovacem o 1 s, z zawodnikiem który startował w Gamesach. Na 150 zawodników zająłem 40-któreś miejsce. To był dla mnie duży sukces, taki wynik na arenie międzynarodowej. To było niesamowite doświadczenie, zmierzenie się z najlepszymi w Europie, doświadczenie innych standardów organizacyjnych, sędziowskich. Tam tez zaliczyłem kilka słabszych workoutów, które obnażyły wiele moich słabszych stron. W Polsce wtedy nie przegrałem żadnych zawodów, wiedziałem że muszę wyjść poza polską scenę i zmierzyć się z innymi na arenie międzynarodowej.
Czyli byłeś królem podwórka.
Hahaha Tak, ale po pewnym czasie zupełnie mnie to nie jarało. Sytuacja była podobna do pływania, gdzie zawsze chciałem coś więcej osiągnąć niż mistrzostwo Polski czy dobre miejsce w finale A. Zacząłem jeździć na zawody za granicę, m.in.: Szwajcaria, Anglia, Czechy, gdzie na zawodach Czech Beasts, w których brali udział zawodnicy regionalsowi zająłem drugie miejsce. Czyli był jakiś potencjał.
A programowanie? Skąd brałeś treningi w tamtym czasie?
Nie miałem się do kogo zgłosić, aby rozpisał mi treningi, więc stawiałem na swoją wiedzę. Treningi układałem sobie sam. Pomogło mi w tym moje doświadczenie zawodnicze z basenu i studia które wtedy zacząłem na AWF. Z grubsza wyglądało to tak, że ćwiczyłem wg. metody mam ochotę na. Co pozwoliło mi na smakowanie i bawienie się CrossFitem.
Ale i tak nie ustrzegłem się wielu błędów. Przede wszystkim nie rozumiałem jak ważna jest przerwa. Miałem taki okres w Docku, że trenowałem przez 49 dni, bez przerwy, bez ani jednego dnia przerwy. Bywały dni z dwiema sesjami treningowymi. Niestety nie było w tym klasycznej periodyzacji, zaplanowanych jednostek treningowych, nie mówiąc już o planowaniu odpoczynku. Nawet teraz uczę się, aby określone dni w tygodniu były dniami aktywnego wypoczynku.
Cały czas sam programowałeś sobie treningi?
Do czasu Open 2015 roku, tak. Później, dzięki Bartkowi Więckowskiemu, poznałem Misfit. To był moment, kiedy zacząłem korzystać z planowania zewnętrznego. Do tej pory było dobrze, ale wiedziałem, że może być jeszcze lepiej jak mnie ktoś poprowadzi.
Czyli po Openach 2015, przeszedłeś na programowanie Misfit?
Tak i z perspektywy czasu nie do końca była to przemyślana decyzja. Wszedłem w plan treningowy przygotowywany dla zawodników, którzy dostali się do Regionals. Treningi o dużej objętości, dwie sesje treningowe, nie byłem na to przygotowany. Powinienem do końca sezonu pozostać na swoim własnym planowaniu treningowym i słuchać własnego ciała. Ja natomiast oddałem się takiemu dwumiesięcznemu zajazdowi. Na początku, efekty tych treningów przyszły bardzo szybko, natomiast im bliżej Regionals tym bardziej czułem się zmęczony. Z perspektywy czasu, wiem że treningi miały zbyt dużą objętość, a dwudniowy rest jaki sobie zrobiłem przed Regionalsami, to było stanowczo za mało.
To jest niesamowite, mimo kilkunastoletniego doświadczenia zawodniczego, obozów, studiów, rozmów z trenerami i wykładowcami dałeś się złapać w klasyczną pułapkę ”więcej, znaczy lepiej”.
Zgadza się, ale wiesz z czego to wynika? Z tego, że chciałem dobrze i szybciej nadgonić czołówkę. Możemy teraz spekulować, czy gdybym został na swoim programowaniu to lepiej wypadłbym na Regionalsach. Na pewno, na Regionalsach nie byłem sobą, to nie byłem Ja.
Jeżeli spojrzysz na to co się wydarzyło, jako element większej całości i wyciągniesz wnioski na przyszłość, to ok. Gorzej jeżeli powielisz te same błędy w kolejnych sezonach przygotowawczych.
2015 to był ciężki rok, bardzo wiele ważnych dla mnie rzeczy działo się w tym samym czasie. Pisałem magisterkę, rozkręcaliśmy GCW. To były mojej priorytety życiowe wtedy. Wiesz, Openy wyszły trochę niespodziewanie, były lekkim zaskoczeniem. To też był sygnał że jest nieźle, że trzeba iść w to dalej. W tedy też podjąłem decyzję że muszę zaufać jakiemuś zewnętrznemu planowi treningowemu i przygotowywać się według niego.
Zostałeś przy Misfit, czy zmieniłeś plan treningowy?
Testowałem kilka planów włącznie z Training Planem i w końcu zostałem przy Misfitach. Wiedziałem że to co zdarzyło się na Regionalsach to nie była wina samego planowania, tylko efekt moich decyzji. Zbyt wcześnie wszedłem tak mocno w taki trudny plan treningowy.
Zmieniłeś coś w swoich treningach w przygotowaniu do 2016 roku?
Zmieniłem. Przede wszystkim wprowadziłem bardziej restrykcyjną dietę. Moim celem było zmniejszenie masy mięśniowej. Ograniczyłem cukry proste, obcinałem słodycze, które jadłem w bardzo dużych ilościach. Zacząłem też pracować nad swoimi słabszymi elementami: m.in.: ćwiczenia na drążku, chest 2 bary.
Do tej pory rozmawialiśmy o treningu. A jak wygląda u Ciebie dieta, która przecież ma ogromny wpływ na naszą formę fizyczną?
Nie korzystam z porad profesjonalnego dietetyka. Na bazie własnej wiedzy, literatury i obserwacji swojego ciała, wprowadzam lub eliminuję pewne produkty. Zauważyłem na przykład, że lepiej reaguję na tłuszcze niż węglowodany. Generalnie rano jem białkowo-tłuszczowo, aby rozpędzić metabolizm i uruchomić procesy lipolizy. Na wieczór zjadam posiłki węglowodanowe. Wyeliminowałem stare nawyki żywieniowe jeszcze z czasów pływania, kiedy liczyła się przede wszystkim kaloryczność, duże ilości bułek, ciastek, słodyczy, od rana do wieczora. Próbowałem też diety wegetariańskiej. Diety bardzo trudnej i wymagającej, aby uzupełnić i zbilansować wszystkie makro i mikro składniki. Jeżeli nie masz czasu na przygotowywanie sobie posiłków, to jest to bardzo trudne. Poza tym nie miałem pojęcia i pomysłu jak przygotowywać takie potrawy.
Polscy crossfitterzy dobijają się już do czołówki europejskiej. Czego nam brakuje aby awansować dalej?
Jako kraj rozjebaliśmy system. Spójrz na wyniki Open 2016 i ilość Polaków w pierwszej 100. Jestem przekonany że należymy do najliczniejszej grupy zawodników z jednego kraju. W 30 jest nas 5.
Indywidualnie to brakuje nam czasu i opieki trenerskiej oraz know – how trenerów, którzy prowadzą najlepszych na świecie crossfitterów. Nie wspomnę o pieniądzach. W USA jest tak, że sponsor widzi w Tobie potencjał, że możesz za 2-3 lata należeć do najlepszych, inwestuje w Ciebie. W Polsce, musisz zrobić najpierw wynik, a później może, może znajdzie się sponsor z jakąś ofertą.
CrossFit w Polsce. Na jakim jest etapie rozwoju?
Wydaje mi się, że boom jest jeszcze przed nami, ponieważ cały czas jest niska świadomość tego czym jest CrossFit u ludzi aktywnych fizycznie, którzy do tej pory cały czas ćwiczą w klubach fitness. Niewiele osób z tej grupy spróbowało CrossFitu.
Czym dla Ciebie jest CrossFit?
Trudne pytanie. Chciałbym powiedzieć, że wszystkim, ale nie jest wszystkim. Oddaję się temu w 100%, chcę się spełniać się jako trener i zawodnik. Chcę propagować CrossFit najlepiej jak umiem. Jestem crossfitowcem, to jest mój styl życia.
Paweł Kozak – CrossFit Athlete & Coach na Facebooku.
Paweł Kozak na Instagramie.
korekta
Gregory Wega
Ostatnio zmodyfikowany: 1 sierpnia, 2024