Rommel Picon, to człowiek, który stoi za otwarciem pierwszego boxa w Polsce. CrossFit Mjollnir to fundament Polskiego CrossFitu, podobnie jak pierwsi certyfikowani trenerzy Maciek Szczudrawa i Lucyna Kiszczak. CrossFit Mjollnir to historyczne miejsce na mapie Polskiego CrossFitu. Jeżeli będziecie kiedyś we Wrocławiu to koniecznie je odwiedźcie, a na pewno się nie rozczarujecie. I zróbcie to szybko, bo kto wie czy za jakiś czas nie wjadą buldożery i na miejscu boxa nie stanie jakiś biurowiec.
Kiedy poraz pierwszy usłyszałeś o CrossFicie?
To był rok 2012. Wtedy pracowałem w klubie fitness, w którym prowadziłem zajęcia z elementami treningu obwodowego. Jeden z moich kolegów, który podróżował po Stanach, podpatrzył jak prowadzę treningi i powiedział mi, że widział w Stanach kluby fitness, w których ludzie podobnie trenują, nazywa się to CrossFit i że powinienem to sprawdzić na YouTube. No i tak się zaczęło.
Czyli oglądałeś treningi crossfitowe i wprowadzałeś elementy CrossFitu do swoich treningów?
Tak. CrossFit cholernie spodobał mi się od pierwszego filmiku, zacząłem dodawać do moich planów treningowych ćwiczenia crossfitowe. Problem był tylko jeden. Brak wiedzy. Nie wiedziałem co z czym się je. Dosłownie powielałem to co widziałem na filmikach. Śmieszna rzecz, wtedy nie wiedziałem, że oni ćwiczą z ciężarami, których waga liczona jest w funtach. No i teraz wyobraź sobie mój pierwszy benchmarkFran, na oko przyjąłem, że na sztandze mają 60 kg. Po skończeniu, byłem zmasakrowany. Jeszcze do tego porównałem mój czas z Mirandą Oldroyd, która robiła Fran w 2 minuty z kawałkiem. A ja zrobiłem go w jakimś chorym czasie. Pomyślałem wtedy, że albo coś ze mną jest nie tak, albo z tym workoutem. No i wtedy dowiedziałem się, że oni mają na sztandze ciężar liczony w funtach.
A kiedy przyszedł pomysł na boxa?
Jak zacząłem jeździć za granicę. Od samego początku bardzo mocno wkręciłem się w CrossFit. Przesiadywałem na crossfit.com, czytałem i oglądałem materiały na temat CrossFitu. W ten sposób dowiedziałem się, że istnieją takie miejsca jak CrossFit boxy, że jest ich bardzo dużo w USA, że w Czechach były już dwa albo trzy afiliowane boxy. W tamtym czasie wyjeżdżałem dużo za granicę, odwiedzałem boxy, starałem się przebywać w nich jak najdłużej, oglądać jak to wszystko wygląda od strony praktycznej, jak trenerzy prowadzą zajęcia. Szybko podjąłem decyzję – robię certyfikat Level 1 i otwieram boxa. Wiedziałem, że CrossFit to przyszłość w Polsce, jeżeli chodzi o świat fitnessu. Wszystko potoczyło się dość szybko.
To była decyzja czysto biznesowa, czy może też potrzeba stworzenie miejsca dla siebie do treningu?
Jedno i drugie. Wiedziałem, że CrossFit będzie rozwijał się w Polsce i trzeba się za to zabrać. Bardzo też chciałem być pierwszy w Polsce. Z drugiej strony to była czysta zajawka. Ludzie, którzy ze mną wtedy trenowali chcieli kontynuować treningi tą metodą. Wiedziałem też, że należy na tym zarabiać, że nie powinno robić się tego za darmo. Nauczyłem się tego od ludzi z zagranicy, którzy prowadzili swoje boxy, że CrossFit to jest poważny biznes, że to nie jest robienie tego wyłącznie dla community. I uważam, że dobrym trenerom, w pełni zaangażowanym w to co robią, powinno płacić się odpowiednio wysokie wynagrodzenie. W żadnym klubie fitness ćwiczący nie otrzymają tyle ile mogą otrzymać od dobrych trenerów w afiliowanym boxie.
Gdzie robiłeś Level 1?
[śmiech] To było parę miejsc. Zdałem dopiero za trzecim razem. Szwajcaria, Austria i dopiero w Niemczech zdałem.
Pamiętasz pierwszy afiliowany box, który odwiedziłeś? Swoje pierwsze wrażenia?
Nie pamiętam dokładnie, wtedy przynajmniej raz w miesiącu byłem w jakimś inny boxie. Wydaje mi się, że na Węgrzech, albo w Szwajcarii.
Długo szukałeś miejsca na swój box?
W sumie to nie. Wrocław jest potężnym rynkiem nieruchomości. Tych miejsc jest wiele. Wszystko rozbija się o kwestię finansów, skąd pozyskać środki, a nie o miejsce.
Logo i nazwa? Mjollnir to młot Tora, a jako czasownik znaczy miażdżyć. Czy o to chodziło? Twój box miał miażdżyć?
Niezupełnie. Od dawna fascynował mnie skandynawski CrossFit. Oglądając film Northern Spirit zobaczyłem, że Skandynawia na tle innych państw europejskich jest bardzo silna. Spodobał mi się ich system podejścia do CrossFitu. Duże wrażenie robiła na mnie też ta mityczna skandynawska siła. Wtedy byłem zapatrzony w Annie Thorisdottir. To od jej nazwiska powstała nazwa boxa. Thosrisdottir to córka Thora, Thor posiadał młot, który miał nazwę Mjollnir i miażdżył nim swoich przeciwników.
W zasadzie łączysz w jednej osobie trzy role: zawodnika, trenera i właściciela. Czy można pogodzić funkcję właściciela, na którym spoczywa najwięcej odpowiedzialności i obowiązków, z byciem trenerem i zawodnikiem?
Mam duże ułatwienie, ponieważ mam wspólnika Tomka Aleksander, bardzo dobrze się uzupełniamy i wydaje mi się, że gdybym był sam to byłby duży problem z pogodzeniem tych trzech ról. Dzięki temu, że mam partnera biznesowego i jego wsparcie to udaje mi się to robić.
Masz swoje ulubione ćwiczenia i te za którymi nie przepadasz?
Na pewno ćwiczenia wydolnościowe i chodzenia na rękach – za tym nie przepadam. No i burpees, od początku mojej kariery zawsze, w którymś momencie mnie odcina. Mogę wiosłować, biegać, byle nie robić burpesów.
A jak wygląda społeczność w Waszych boxach? Jesteś animatorem community, czy to jest proces oddolny i pomysły wychodzą od klubowiczów?
Ostatnio staramy się skupiać na aspekcie społecznościowym w naszych boxach. Wcześniej różnie to było. Przyznam, że trochę zaniedbaliśmy ten element CrossFitu. Dotarło do nas, że musimy kilka rzeczy pozmieniać. Cały czas dużo się uczymy. CrossFit jest dość młodą dyscypliną w Polsce i nie ma osób z wieloletnim doświadczeniem, od których można się uczyć. Wszyscy nabieramy doświadczenia i uczymy się na własnych błędach. Na pewno będziemy organizować eventy, wewnętrzne zawody, czy imprezy, które pozwolą na mocniejsze zintegrowanie naszej społeczności. Planujemy stworzyć własną ligę, bo wiemy, że nasi klubowicze mają dużą potrzebę rywalizacji.
A jak wygląda programowanie w Waszym boxie?
Zajęcia muszą być proste, staramy się dostarczać naszym klubowiczom dużo skillów. Cały czas programuje z dużym wyprzedzeniem, raz na 2-3 miesiące, poprawiam i zmieniam jakieś elementy, sprawdzamy ich postępy, po to aby klubowicze mogli mieć możliwość oceniania swoich postępów. Żeby to jednak zadziałało to muszą przychodzić 4-5 razy w tygodniu. Często przy recepcji ćwiczący mówią o swojej progresji, że w sile poszło im tyle i tyle do góry, że poprawili swoją wydolność, że poprawili swoje umiejętności w gimnastyce. Wiem, że ten program się sprawdza przez to, że ludzie sami widzą efekty.
Jaka grupa wiekowa dominuje na zajęciach?
27-35 lat.
Do tej pory rozmawialiśmy o CrossFicie przez pryzmat Waszego boxa. A jak Twoim zdaniem wygląda sytuacja w Polsce. Na jakim etapie rozwoju znajduje się obecnie CrossFit w naszym kraju?
Wydaje mi się, że boom jest jeszcze przed nami. Są już miasta, w których nasycenie boxami jest wysokie, np.: Warszawa. To wszystko co mogę powiedzieć w tym temacie. Po prostu nie śledzę tego co się dzieje w Polsce, skupiam się bardzo mocno na działaniu w przestrzeni naszego boxa, we Wrocławiu. Wydaje mi się, że w innych rejonach Polski, podobnie jak u nas we Wrocławiu, świadomość tego czym jest CrossFit jest wciąż niewielka.
A kierunek rozwoju CrossFitu w Polsce? Czy będzie rozwijać się dwutorowo przez afiliowane boxy i strefy treningu funkcjonalnego w klubach fitness, czy może jednak cały ciężar rozwoju CrossFitu przejmą CrossFit boxy?
Mogę powiedzieć Ci jak jest we Wrocławiu. Dzięki temu, że ludzie ćwiczą w klubach fitness, w tych dziwnych tworach crossfitopodobnych, mają kontakt z namiastką CrossFitu. Większość ludzi, która przychodzi do nas z tych klubów zna już nazwę CrossFit, ale tylko tyle. Dopiero u nas otrzymują profesjonalne zaplecze w postaci sprzętu i opieki trenerskiej. I efekt jest taki, że już z nami zostają i nie wracają do żadnych stref treningu i tym podobnych wynalazków. Można powiedzieć, że kluby fitness w jakiś sposób przyczyniają się do rozwoju CrossFitu w Polsce.
Co byś powiedział ludziom, którzy zaczynają swoją przygodę z CrossFitem? Na co mają zwracać uwagę?
Jeżeli dadzą nam trenerom odpowiednią ilość czasu i będą słuchać tego co chcemy im przekazać, to my gwarantujemy, że będą mogli zrealizować to co wspólnie sobie założymy. Mówię teraz tylko w imieniu CrossFit Mjollnir.
Obok CrossFitu dla osób, które chcą poprawić swoją sprawność fizyczną i czuć się zdrowo, jest również sfera zawodnicza, w której Polacy są coraz bardziej aktywni na arenach międzynarodowych. Jest już kilku zawodników, którzy dostali się do regionalsów co jest bardzo dużym sukcesem, jednak wciąż odstają od ścisłej czołówki. Czego brakuje Polskim zawodnikom żeby mogli rywalizować z najlepszymi crossfitterami na świecie i aby mieli szanse wzięcia udziału w CrossFit Games?
Czasu. Nic tylko czasu. Brakuje nam tych przerzuconych ciężarów i startów w zawodach. Ale jestem przekonany, że wcześniej czy później zobaczymy, któregoś z Polaków na Gamesach.
Czym dla Ciebie jest CrossFit?
Teraz jest moim życiem i pracą. Z tego żyję. Udało mi się połączyć pracę z pasją.
Ekipę z CrossFit Mjollnir znajdziecie na Facebooku tutaj – CrossFit Mjollnir / CrossFit in Wroclaw i tutaj CrossFit mjollnir DogField.
Rommela możecie również obserwować na Instagramie – rommel_picon.
Gregory Wega
Ostatnio zmodyfikowany: 31 lipca, 2024