Bartek Macek – kolejny crossfitowy dinozaur. Człowiek instytucja Polskiego CrossFitu. Zawodnik, sędzia, trener, właściciel boxa CrossFit Mokotów, prowadzący eventy i zawody crossfitowe. Trzecia osoba w Polsce z certyfikatem Level 1. A jak było na początku? Pierwszy trening to Fran i tak było codziennie 🙂
Kiedy po raz pierwszy usłyszałeś o CrossFicie?
W 2009 roku. To był przypadek. Do Aleksandra Pawłoskiego, trenera personalnego, z którym do dzisiaj współpracuję, na zajęcia zgłosiła się jakaś kobieta ze Stanów, która cały czas wspominała o CrossFicie, że trenuje, że jest to taki mocny i intensywny trening, że community itd. W końcu Alek poprosił ją o jakieś materiały związane z CrossFitem. Po jakimś czasie dostał rozpiski, głównie to były workouty. Pokazał mi je. Byliśmy strasznie zajarani. To było zupełnie coś nowego. Pierwszy trening jaki Alek wyciągnął z notatek to był Fran 🙂 No i teraz sobie wyobraź na jakim byliśmy poziomie świadomości czym jest CrossFit, skoro Fran robiliśmy codziennie.
I to był Twój początek?
Tak, od tego się zaczęło. Zaraz też zaczęliśmy szperać w internecie i wyszukiwać informacje na temat CrossFitu. W 2010 wydawało nam się, że nasza wiedza na temat CrossFitu jest już na tyle pełna, że zaczęliśmy myśleć o zrobieniu CrossFit Level 1. W tamtym okresie nie miałem nawet świadomości, że ktoś w Polsce oprócz nas zajmuje się CrossFitem.
Nie wiedziałeś, że Kraków już „crossfitował”?
Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się, że w Krakowie mocno działają w temacie CrossFitu. To w właśnie z Krakowa pochodzą pierwsze osoby, które miały jako pierwsze certyfikat Level 1. To byli Maciek Szczudrawa i Lucyna Kiszczak.
To kiedy zrobiłeś Certyfikat Level 1?
Na początku 2011 roku, podeszliśmy do egzaminu w Wiedniu. Trochę niefrasobliwie potraktowałem temat, ponieważ tak naprawdę materiały przygotowawcze do kursu i egzaminu przeglądałem w pociągu relacja Warszaw-Wiedeń. Oczywiście to było za mało. Oblałem pierwszy test, który poprawiłem za parę miesięcy już w Stanach.
Poprawiałeś test w USA, w mateczniku CrossFitu? Odwiedziłeś tam jakieś boxy?
Jeździłem po boxach po całych Stanach. Spędziłem kilka tygodni w boxie Chrisa Spealera, ikony CrossFitu. Razem trenowaliśmy. To był ogień. Po powrocie wiedziałem, że nie chcę robić nic innego. Chciałem otworzyć box. W ogóle wyjazd do Stanów to był przełom. Tam poznałem CrossFit sensu stricte. Ze Stanami łączy się jeszcze jedna anegdota. Okazało się, że Ania, moja koleżanka ze studiów, na drugim roku wyjechała do USA i w czasie kiedy my rzucaliśmy sztangę na cycki, to ona już mocno trenowała CrossFit. Dopiero po latach dowiedziałem się o tym fakcie.
To gdzie trenowałeś zanim otworzyłeś boxa, przecież wówczas nie było jeszcze w Warszawie afiliowanych boxów?
Wszędzie, głównie w klubach fitness, najczęściej to były ćwiczenia z masą własnego ciała: burpeesy, podciągania, itd. CrossFit to była totalna zajawka, do tego stopnia, że jeździliśmy do Siedlec do Marcina Dołęgi, dwa razy w tygodniu na zajęcia z podnoszenia ciężarów. Gdzie mogłem, starałem się przemycić coś na temat CrossFitu. Ale trenując w sali fitness z kilkoma osobami, gdzie stało pełno maszyn, na niewielkiej powierzchni, w dodatku jeszcze nie przystosowanej np. do rzucania sztangą i z ludźmi patrzącymi się na nas jak na małpki, to wszystko to była tylko namiastka tego jak naprawdę wygląda CrossFit.
Rozumiem, że cały czas myślałeś o własnym boxie?
Pomysł na boxa urodził się od razu na kursie Level 1, ale wiesz…, w tamtym okresie byłem zaraz po studiach, nie miałem środków, żeby otworzyć sobie boxa od tak. Wiedziałem, że to nie są takie nakłady jak w przypadku dużych klubów fitness, ale gotówkę trzeba mieć.
Zgadza się. Przecież prowadzenie boxa to jest przedsięwzięcie biznesowe.
Dokładnie tak. Długo dorastałem do decyzji o otwarciu boxa. Zastanawiałem się skąd wziąć pieniądze, z kim to robić, czy w ogóle jestem wstanie podołać takiej inwestycji. Przecież na koniec wyjdzie Ci liczba, z której musisz opłacić czynsz, pracowników i trenerów, no i musi zostać coś dla Ciebie.
A lokal? Długo szukałeś odpowiedniego miejsca?
No a potem pojawił się temat według mnie najtrudniejszy, czyli znalezienie odpowiedniej hali. Dla mnie aspekt komunikacyjny był najważniejszym kryterium wyboru. Musisz być w miarę blisko miejsca zamieszkania osób ćwiczących, albo blisko ich pracy. Udało nam się znaleźć halę w biznesowej części Mokotowa, dookoła której jest dużo firm i korporacji. To był rok jeżdżenia i szukania.
A czy w Twojej podróży po boxach w Stanach było coś co Cię zainspirowało i powieliłeś to w swoim boxie?
Jeżeli coś powieliłem to raczej nieświadomie. Myślę, że nie da się uciec od powielania fajnych rozwiązań. Bardzo mi się podoba to, że CrossFit nie narzuca Ci jak ma wyglądać Twój box. Zobacz na rynek Polski, w tej chwili mamy już ponad 70 afiliowanych boxów, są punkty spójne dla wszystkich, ale też różnią się od siebie mniej lub bardziej.
W takim razie jakim boxem jest CrossFit Mokotów? Co go wyróżnia?
Ja uważam, że cały czas jesteśmy „core” jeżeli chodzi o CrossFit. Mamy typową halę garażową. To jest motyw klasyczny z początków CrossFitu, gdzie zajęcia odbywały się głównie w garażach. Oczywiście są rzeczy, które chciałbym zmienić, np. szatnie – tutaj mogłoby być lepiej, ale to jest stan zastały, wykorzystaliśmy je tak jak mogliśmy.
Jak widać jesteś „tradycjonalistą” i utrzymujesz charakter i wystrój CrossFit Mokotów w klasycznym wydaniu garażowym. A co sądzisz o boxach, które zmierzają w kierunku modelu dużego klubu fitness. Czy to zda egzamin?
Rynek zweryfikuje potrzebę istnienia takich miejsc. Na pewno jest to przejście na poziom wyżej jeżeli chodzi o zarobki jakie generuje takie miejsce. Zwiększa się też zakres organizacji pracy, obowiązków, ilości zatrudnionych osób. Duży klub to więcej wszystkiego, włącznie z ryzykiem nietrafionej inwestycji.
Jako właściciel i Head Coach na pewno programujesz treningi. Robisz to sam, czy korzystasz z gotowych programów treningowych z zewnątrz i je modyfikujesz?
Sam przygotowuję całe programowanie treningowe dla CrossFit Mokotów. Myślę, że 80% to są moje autorskie sesje treningowe. Pozostałe 20% to benchmarki i elementy z innych zewnętrznych planów treningowych, które spinają się z moją koncepcją. Staram się mieć 30 jednostek treningowych zaprogramowanych z wyprzedzeniem. Mam taki niedzielny rytuał: otwieram piwo, laptopa i planuję treningi z uwzględnieniem tego co już wcześniej było.
Wspomniałeś o 70 boxach w Polsce. Czy to jest aż 70, czy może tylko? Na jakim etapie rozwoju znajduje się Polski rynek CrossFitu?
To jest trudne pytanie. Wydaje mi się, że Warszawa jest już nasycona boxami. Mamy 13 afiliowanych boxów, no może jeszcze 2-3 nowe boxy mogą się pojawić. W Warszawie praktycznie każda dzielnica, ma swój lokalny box i nie sądzę żeby klienci z boxa, powiedzmy z Targówka, przyjeżdżali do boxa na Mokotowie. Ja skupiam się na tym co jest wokół mnie lokalnie i nie myślę o tym, żeby w jakiś sposób ściągać klientów z odległych dzielnic.
Ok, to jest Warszawa, a jak jest w Polsce?
Bardzo mi się podoba, że CrossFit wreszcie wyszedł z tych dużych miast i nie jest domeną wyłącznie Wrocławia, Warszawy, Poznania, czy Krakowa. Coraz więcej boxów otwiera się w mniejszych miejscowościach. A najfajniejsze jest to, że mogą się utrzymać. Co oznacza, że jest duża potrzeba rynku.
Z takich ciekawostek, to ostatnio trenował u nas Koreańczyk, który powiedział nam, że obecnie w Korei stosunek CrossFitu do klasycznego rynku fitnessowego to 50:50. Prawdziwe szaleństwo. Moim zdaniem takie liczby nie będą osiągalne w Polsce.
W takim razie w jakim kierunku będzie się rozwijał CrossFit w Polsce?
Wydaje mi się, że będzie rozwijał się dwutorowo z naciskiem na afiliowane boxy.
A CrossFit Mokotów?
Jeżeli chodzi o mnie to chciałbym zmierzać w kierunku rozwoju podnoszenia ciężarów i gimnastyki. Oczywiście CrossFit zostaje fundamentem, ale w przyszłości położyłbym większy nacisk na te dwie rzeczy o których wspomniałem. Żeby jednak tak było, to zdecydowanie potrzebuję więcej miejsca, kilku pomostów, przestrzeni dedykowanej zajęciom z gimnastyki, trenerów którzy prowadziliby te zajęcia. Dlatego też w przyszłości chciałbym mieć większego boxa, ale niekoniecznie dwa czy trzy boxy, ponieważ rozwój w kierunku posiadania kilku boxów wiąże się z ryzykiem, że ucierpieliby na tym moi dotychczasowi klubowicze. Gdzieś w pogoni za następnym boxem można stracić jeden z crossfitowych „fundamentów” – mocną interakcję między trenerem, a ćwiczącymi, a to jest przecież najważniejsze w świadczeniu usług na najwyższym poziomie. Moja uwaga, którą teraz poświęcam naszym klubowiczom, rozmyłaby się na te dwa lub trzy boxy.
Jesteś byłym zawodnikiem, właścicielem boxa w którym trenują jedni z najlepszych crossfitterów w Polsce, czy jesteś w stanie określić czego brakuje Polskim zawodnikom, aby dogonili czołówkę europejską i weszli do CrossFit Games?
Na pewno staż treningowy, ilość przerzuconych kilogramów i pewien luz finansowy, żeby móc robić np. dwie jednostki treningowe dziennie, odpocząć w między czasie, zjeść i zorganizować zaplecze w postaci: fizjoterapeuty i dietetyka.
Czy w Polsce zawodnik może utrzymać się z CrossFitu?
Nie, i myślę, że jeszcze długo nie będzie takiej możliwości.
Co byś powiedział osobom, które zaczynają trenować CrossFit?
Absolutnie się nie spieszcie. CrossFit należy potraktować jak każdą inną metodę treningową, a każda metoda treningowa to jest proces, który musi być rozłożony w czasie.
A czym dla Ciebie jest CrossFit?
Ja mam banalną odpowiedź. Dla mnie w tej chwili CrossFit to 100% życia. Wszystko co dzieje się od 6 lat, dzieje się przez CrossFit. Asię, z którą mam syna, poznałem w boxie. Jestem właścicielem boxa, który sprawia mi cholernie dużo radości. Robię to co lubię. Do pracy idę z przyjemnością. Trenuję kiedy mogę. Nie robię nic poza CrossFitem. Wszystko co robię opiera się na CrossFicie. Nawet jeżeli robię coś poza boxem, to pewnie też jest związane z CrossFitem.
Obrazek wyróżniający: Zdjęcie by Marcin Wierzbicki
Koniecznie wpadnijcie na fanpage’a CrossFit Mokotów i na ich Instagrama.
Bartka znajdziecie na Instagramie tutaj: bartek_macek
korekta
Gregory Wega
Ostatnio zmodyfikowany: 1 sierpnia, 2024